Mistrzostwa, mistrzostwa i po mistrzostwach. Polacy w dobrych humorach wrócili do kraju. Ania nie była pewna tak na prawdę niczego... z jednej strony kochany, troskliwy, wrażliwy Jakub, a z drugiej nieprzewidywalny, uroczy, o skomplikowanym charakterze; Maciej. Dwóch braci... doskonale wiedziała, że jak by nie postąpiła, któregoś zrani i tego najbardziej się bała. Rozum podpowiadał jej Kuba, a serce... humm... właśnie, serce mówiło jej coś do czego nie chciała się przed sobą, ani przed innymi przyznać, coś co wydawało jej się niedorzecznością, że powinna wybrać młodszego Kota.
Podczas gdy Kamil pojechał na treningi do Zakopanego, Ania odwiedziła jego żonę, która odkąd Stoch zgodził się na powiększenie rodziny, obsesyjnie robiła kolejne testy, które niestety nie wychodziły pozytywnie.
-Ja już nie wiem... nic... znowu nic...- westchnęła i usiadła obok brunetki.
-Ej, dajże spokój, przecież dopiero zaczęliście się starać, daj sobie czas.- odparła Ania
-Łatwo Ci mówić... ja czuję, że coś jest nie tak, że jest za późno, że już nie wyjdzie... a tego oczywiście nie ma...- szepnęła, a po jej policzkuj spłynęło kilka słonych łez.
-Nawet tak nie myśl, a Kamil... no wiesz przecież, że to nie od niego zależy.- brunetka mocno ją przytuliła.
-Wiem wiem, ale już nie daję rady... nie ma Kamila... nie ma dziecka... nie ma nic...
-Ewaaa...
-Dobra lepiej zmieńmy temat... co tam u Ciebie i Kuby?
Na dźwięk imienia jej jak by nie było chłopaka, Ania aż się wyprostowała. Nie chciała obciążać Ewę swoimi problemami, ale coś ją tknęło i wyśpiewała jak to Maciek wyznał jej co czuje i postawił ją w niezręcznej sytuacji i jak to Kuba ją cudownie traktuje i wyznał to samo co jego młodszy brat. Jednym słowem sytuacja była beznadziejna.
***
Kuba był od rana w dobrym humorze. Maciek trenował na Wielkiej Krokwi, razem z całą ekipą, a on pierwszy raz się cieszył, że nie może im towarzyszyć... mógł dzięki temu spędzić całe przedpołudnie w towarzystwie Ani. Kupił bukiet czerwonych róż i z uśmiechem na twarzy stanął przed drzwiami domu Kamila i Ewy. Po chwili siedział już na kanapie w salonie i słuchał jak żona Stocha recytuje tysiące powodów dla, których Ania miała się nie pojawić.
-A bo wiesz... rodzice chcieli żeby wpadła, dawno jej nie widzieli, a potem idziemy razem na zakupy i no wiesz... do lekarza... sorry Kubuś, ale dzisiaj chyba sobie nie porozmawiacie.- uśmiechnęła się przepraszająco.
-A to ja pójdę może na skocznie... zobaczę jak chłopakom idzie... nie będę Ci przeszkadzał.- odparł i już zbierał się do wyjścia, kiedy lekko spanikowana blondynka zablokowała mu drogę.
-Wiesz co nie, jak już przyszedłeś to mi pomożesz...eee...Ania obiecała, że wybierzemy razem zdjęcia na kartki z autografami, ale niestety poszła, a muszę to zaraz wysłać do drukarni więc ty mi pomożesz, a i potem jak byś jeszcze mógł półkę powiesimy, bo na Kamil to się chyba nigdy nie doczekam.- powiedziała i zaprowadziła go z powrotem do salonu.
-No dooobrze...- mruknął niepewnie.
***
Ania upewniła się, że Ewa odpowiednio zajęła Kubę i pobiegła na skocznie. Chciała na spokojnie porozmawiać z młodszym Kotem, sama nie wiedziała czemu miałaby służyć ta rozmowa, ale coś jej podpowiadało ( i Ewa jej podpowiadała), że właśnie tak powinna zrobić.
Maciej zwolnił się wcześniej u Kruczka i już na nią czekał na murku koło wejścia na teren skoczni.
-Witaj piękna!- zaczął i pocałował ją w policzek co wywołało u niej rumieńce na twarzy i gromadę motyli w brzuchu.
-Cześć...- zaczęła niepewnie.
-O czym chciałaś porozmawiać?- spytał wesoło
-O nas... znaczy nie zrozum mnie źle, ale tak dalej być nie może.- westchnęła.
-Nie rozumiem...
-Maciek... to twoje ostatnie wyznanie... i ta sytuacja na parkingu... ja nie mogę przestać o tym myśleć... -To znaczy, że nie jestem Ci obojętny...
-Jestem z Kubą... to jego kocham... a ty jesteś dobrym przyjacielem... Maciuś nie psuj tego...
Kot momentalnie posmutniał. Nie chciał naciskać, ale nie był w stanie żyć bez Ani i nie wyobrażał sobie, że może ona być jego bratową.
-Proszę Cię... nie mów tak...przemyśl to...- kręcił ze zrezygnowaniem głową, a oczy niebezpiecznie mu się zaszkliły.
-Maciuś... nie utrudniaj... zapomnij...- szepnęła, pocałowała go w policzek i pobiegła w stronę samochodu.
-Zaczekaj!- krzyknął i podbiegł do niej, a po jego policzku spłynęło kilka słonych łez. Nim Ania się zorientowała to ich usta złączyły się w krótkim, ale jakże magicznym pocałunku. Po czym on posadził ją w miejscu dla pasażera i pojechali...
-MACIEK! Co ty wyprawiasz?! Gdzie jedziemy? Odbiło Ci?!!!- krzyknęła przestraszona, ale i podniecona tym nagłym zwrotem akcji.
-Jak słowa i gesty do Ciebie nie docierają to niestety muszę Cię porwać.- mruknął tajemniczo.
***
-Kamil mówię Ci, że nie wiem! Porozmawiałyśmy, powiedział jej żeby wyjaśniła sobie wszystko
z Maćkiem, a ja zadbałam o to, żeby Kuba im nie przeszkodził, a potem nie wiem... przepadła.
-No Maniek zerwał się dwie godziny wcześniej z treningu, samochód zostawił i zniknął... myślisz, że oni razem... gdzieś...
-No, a masz jakieś inne wytłumaczenie?!
-Ewa, a pytałaś Kubę, może u niego jest?
-Coś ty, zwariowałeś. Kuba dzwonił czy nie ma u nas Maćka, więc jak bym mu powiedziała, że Anka też zapadła się pod ziemię, to doszedłby do takiego samego wniosku jak my... a to było by najgorsze co może się stać. Powiedziałam, że pojechała do rodziców, mam nadzieję, że nie zapragnie ich odwiedzić...
-Z nimi to nigdy nic nie wiadomo. W ogóle co ten cholerny Kot wyrabia z moją siostrą! Tak nie może być! Jadę ich szukać!- Kamil był już coraz bardziej zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
-Kamil gdzie? Jak? Spokojnie Maciek na pewno nie zrobi niczego głupiego, uspokój się.- prosiła blondynka -My powinniśmy się teraz na czym innym skupić.- dodała wymownie.
-Ewka jak mam się skupiać na czymkolwiek innym jak moja siostra przebywa nie wiadomo gdzie, z nieobliczalnym Maciejem, któremu się całkiem we łbie poprzewracało.
***
Ania siedziała na fotelu w jakiejś górskiej chatce i przyglądała się uważnie Maciejowi, który dorzucał drewno do kominka.
-Powiedz mi czemu mnie tu przywiozłeś?! Szukać mnie zaraz zaczną... Ciebie zresztą też... Maciuś...
-Aniu nie bój się... ja nie chcę źle... ja chcę tylko z Tobą poważnie porozmawiać.
-Przecież rozmawialiśmy... ja...ja...ja...
-Nie kochasz go... ja to widzę...proszę Cię...
-Maciek do cholery! Tak rozmawiać nie będziemy! Masz mi natychmiast oddać kluczyki, wracam do domu do Kuby i zapominamy o tym co żeś właśnie głupi narobił!- powiedziała, choć w głębi serca miała nadzieję, że Kot nie pozwoli jej tak po prostu odjechać. sama się sobie dziwiąc przyznała, ze ta sytuacja nawet jej się spodobała.
-Oddam Ci kluczyki, ale jak powiesz mi prosto w oczy, że nic do mnie nie czujesz!
-Ja...kocham Kubę...ja...
-Ale powiedz, że do mnie nic nie czujesz...- poprosił i ukucnął na przeciw niej - Patrz mi w oczy i to powiedz...
-Nie... ja nie mogę... - załkała i schowała twarz w dłoniach - Nie każ mi wybierać... błagam...
-Już... ciii... nie płacz.- mocno ją przytulił.
-Maciek co ty ze mną zrobiłeś... - coraz więcej łez spływało po jej czerwonych policzkach.- Dobra masz rację...nie możemy tak dalej...kocham Cię...kocham Twojego brata... ja ... ja nie wiem...- szepnęła.
Maciek tylko czekał na te dwa magiczne słowa. Wziął ją na ręce i położył na stojącym obok stołu łóżku i zaczął ją całować. Pragnął ją... tak jak jeszcze nigdy nikogo, ale nie chciał jej zrazić do siebie. Delikatnie zsunął z jej ramion wełniany sweter.
Ona nie protestowała, wiedziała czego chciała, albo tak jej się wtedy wydawało. Jednego była pewna: to Maciek, nie Kuba był tym kogo potrzebowała, ale jednak Jakub też nie był jej obojętny.
Po chwili leżeli wtuleni w siebie i nic więcej się już nie liczyło.
-Maciek...co ja mam zrobić z Kubą?- spytała przestraszona i spojrzała w czekoladowe oczy bruneta.
-Powiedz mu.- odparł krótko i pocałował ją w czoło.
-To nie jest takie proste. Ja nie chcę go ranić... nie chcę was skłócić... proszę Cię nie mów mu na razie. Ja to jakoś załatwię w odpowiednim momencie.
-Aniu... nie możemy go okłamywać, to go dopiero zrani...- odparł.
-Wiem, wiem... Maciuś...
***
-Anka gdzie byłaś?!- Kamil krzyczał od progu, kiedy tylko zobaczył, że jego siostra wchodzi przed bramkę na teren jego posesji.
-Musiałam coś załatwić. Jest Ewa?- spytała spokojnie
-Jak załatwić! Cały dzień i całą noc coś załatwiałaś?! Anka na litość Boską! Z Kotem byłaś tak?
-Kamil! Jestem dorosła, nie muszę Ci się tłumaczyć, jest Ewa?- ponowiła wcześniej zadane pytanie.
-Młoda... co ty wy..
-Kamil co tak krzyczysz?- Ewa nagle pojawiła się obok męża. - O Anula wróciła. Chyba musimy pogadać.- powiedziała krótko i zaprosiła szwagierkę do środka.
Kamil nie chciał ustąpić. Za wszelką cenę próbował wyciągnąć od siostry co, gdzie i z kim robiła, ale Ewa skutecznie się go pozbyła i zabrała brunetkę na spacer, gdzie spokojnie porozmawiały o wydarzeniach minionej doby i ich skutkach...
***
Minęły dwa tygodnie. Dwa długie tygodnie szczęścia i niepewności. Ania mimo szczerych chęci nie umiała przyznać Kubie, że tak na prawdę kocha jego brata, on z kolei podejrzewał, że coś się dzieje, bo dziewczyna zachowywała się jakoś dziwnie na ich spotkaniach i randkach.
Maciej nie pochwalał zachowania brunetki i kilka razy był o krok od wyjawienia prawdy, ale w ostateczność i on nie powiedział bratu co się dzieje za jego plecami.
W domu państwa Stochów też nie wszystko szło tak jak by młodzi sobie tego życzyli. Ewa załamana tym, że jej starania o zajście w ciąże puki co spełzły na niczym, nie potrafiła cieszyć się z życia, a Kamil widząc jej zachowanie zaczął żałować, że się zgodził, ale też nie mógł się doczekać aż im się w końcu uda.
Sytuacja dodatkowo się skomplikowała, kiedy pewnego popołudnia, kiedy skoczkowie przebywali w Norweskim Oslo zapłakana Ania przybiegła do domu bratowej:
-Na Boga, Ania co się stało?!- spytała blondynka i przytuliła dziewczyną.
-Ja... ja... jestem w ciąży!!!- oznajmiła i rzuciła się na szyje bladej Ewy. To nie tak miało być, stanowczo nie tak. To starsza z przyjaciółek miała pierwsze ogłosić rodzinie taka wiadomość... los chciał inaczej...
-Ale jak ... z kim... kiedy... Ania na litość Boską, przecież masz ledwo dwadzieścia jeden lat, studiujesz, nie masz męża, dodatkowo spotykasz się z dwoma braćmi na raz. Jak ty dasz radę?! Z Maćkiem, czy Kubą?- dopytywała
-Ewa, wiem to wszystko. Wiem, że to ty powinnaś... nie mam pojęcia jak to będzie. Zawsze chciałam mies dużą rodzinę, ale teraz... wszystko się tak skomplikowało...- załkała.
-Teraz już za późno... pomożemy Ci... damy radę... ale czyje to?
-Maćka...przecież...przecież z Kubą to już od dawna czysta fikcja... powinnam to już dawno zakończyć, ale nie potrafię... jak ja im to teraz powiem... Ewaa...
-Trzeba było o tym wcześniej myśleć... on nie wie prawda?
-Jak miałam mu to powiedzieć? Dopiero się dowiedziałam... on przecież tego nie zaakceptuje... wiem jakie ważne są dla niego narty, on chce teraz wygrywać, stawać się coraz lepszy, a nie tonąć w pieluchach...
-On jest jaki jest, ale jedno jest pewne: umie się zachować i kocha Cię nad życie. Musisz mu jak najszybciej powiedzieć.
-Może poczekam do końca sezonu...
-Jak chcesz, ja uważam że powinnaś do niego już zadzwonić, albo... albo pojedziesz ze mną do Planicy i wszystko sobie na spokojnie wyjaśnicie, Kuba też będzie...Anka to jest odpowiedni moment, żeby zakończyć tą chorą sytuację.
-Masz rację...
***
niedziela, 30 marca 2014
niedziela, 16 marca 2014
3. Val di Fiemme- miłość rośnie w okół nas!
I nadszedł czas konkursu drużynowego. Po złocie Kamila, chyba nikt nie wyobrażał sobie, że drużynowo Polacy nie staną na podium.
Wszyscy byli podekscytowani i szczęśliwi; Ewa wybierała już imię dla dziecka, na które Kamil się zgodził, a Kamil... Kamil nie do końca zdawał sobie sprawę z tego jakie będą konsekwencje jego obietnicy, trener z kolei przyjmował gratulacje od innych szkoleniowców, Piotrek udzielał jakiś dziwacznych wywiadów, jak to miał w zwyczaju, jedynie Maciej, Jakub i Ania nie mieli najlepszych humorów. W prawdzie siostra Stocha bardzo ucieszyła się, że ma brata mistrza i być może niedługo zostanie ciocią, ale nagły przyjazd starszego Kota i wszystkie konsekwencje z nim związane nie pozwalały jej w pełni poddać się pozytywnym emocją. Kuba z kolei mimo, że nadal nie mógł zapomnieć o tym jak potraktowała go Aneta, zobaczył w brunetce coś więcej niż przyjaciółkę... sam nie był pewien swoich uczuć... jednocześnie czuł, że Maciejowi zaistniała sytuacja w cale się nie spodobała, a w ręcz przeciwnie; podświadomie, albo i świadomie unikał ich dwójki, chodził jakiś struty i przybity, wyraźnie zamknął się w sobie. Sytuacja pogorszyła się kiedy Maniek kompletnie zepsuł skok treningowy, a schodząc ze skoczni minął brata przytulającego Anię i ze łzami w oczach uciekł do boksu polaków, zamykając się w nim od wewnątrz. Tego dnia już do nikogo się nie odezwał. Nie przyszedł na obiad, ani na popołudniowy trening, ani na kolację... i wtedy siostra Stocha zrozumiała, że musi wkroczyć do akcji.
Wieczorem, w przeddzień konkursu, kiedy wszyscy przygotowywali się już do snu, albo brali prysznic, wymknęła się ze swojego pokoju i bez pukania wparowała do Maciejowej sypialni, w której dzięki pomocy Kuby był tylko najmłodszy brunet.
-Czego chcesz?- mruknął i obrócił się na drugi bok, tyłem do niej.
-Tak teraz będziemy rozmawiać?- spytała i usiadła obok niego.
-Nie musimy w ogóle rozmawiać!
-Maciuś... proszę Cię, powiedz mi co się dzieję... przecież było dobrze... chciałeś iść na spacer... rozmawialiśmy... a teraz... odkąd Kuba się pojawił to coś się zmieniło... ale nie wiem dlaczego... powiesz mi?
-Nie wiesz?! Na prawdę tego nie widzisz !!!- krzyknął i uniósł się na łokciach, patrząc jej w oczy, co przyszło mu z niemałym trudem.
-Nie...- szepnęła zdziwiona.
-Nie widzisz, że za Tobą szaleję! Że od dłuższego czasu myślę tylko o Tobie! Że nie mogę bez Ciebie żyć!!! To teraz już wiesz! Chciałem Ci to wszystko powiedzieć, ale zjawił się mój braciszek i wszystko koncertowo zepsuł!- krzyknął i ukrył twarz w dłoniach.
Ania nie wiedziała co ma o tym myśleć, wstała i potykając się o krzesło i walizkę powoli zbliżyła się do drzwi. Takiego wyznania się nie spodziewała. Ten, którego jeszcze nie dawno była w stanie zabić, tylko za to, że kiedyś dawno zachował się niestosownie... ten, który niegdyś był jej największym wrogiem i zmorą miał coś do niej czuć... Nie wierzyła... Wybiegła... wybiegła zostawiając go samego, z mętlikiem w głowie i łzami w oczach, które jak grochy spadały na białą poduszkę, którą po kryjomu wykradł z jej pokoju...
***
Ewa Stoch stała pod dużą skocznią wpatrując się w belkę startowa, na której właśnie zasiadł, ostatni z polaków; jej mąż. Nie miał on łatwego zadania, gdyż Polacy zajmowali czwarte miejsce i musiał się na prawdę bardzo postarać, żeby wywalczyć medal dla drużyny. Z zaledwie siedemnastej belki osiągnął równe sto trzydzieści metrów w swoim pięknym stylu! Odpiął narty, pomachał do kamery jak to miał w zwyczaju i podszedł do żony i niezbyt zadowolonej siostry całując je obie w policzki.
Niestety skaczący jako następny- Richard Fraitag podołał i skokiem o metr krótszym od Stocha wyprzedził biało- czerwonych zaledwie o osiem dziesiątych punktu, zapewniając Niemcom podium.
-Cholera! Pół metra!- krzyknął Dawid i rzucił rękawiczką o śnieg.
-Jeszcze Norwegowie i Austriacy...- westchnął Kamil i podał blondynowi porzucony przedmiot.
-Wierzysz, że Jacobsen, albo księżniczka Schlierenzauerka to spartoli!- odburknął Maciek i odszedł.
I rzeczywiście wspomniani przed Kota zawodnicy bardzo dobrze sobie poradzili i Polacy musieli się pogodzić z tym, że pół metra brakło im do podium.
-Oj kochani... jak dla mnie macie złoto!- Ewa starała się im poprawić humor.
-Życie...- mruknął Piotrek i razem z liderem, Mustafem i będącym na skraju załamania młodszym Kotem poszedł w kierunku dziennikarzy, którym wypadało powiedzieć choć kilka słów.
W tym czasie Ania i Kuba z niedowierzaniem analizowali tabele wyników, którą dostali od Sobczyka. Brunetka zawzięcie przeliczyła wszystkie punkty, metry, minusy za wiatr czy belkę...i wtedy zdarzyło się coś co przywróciło jej wiarę w szczęśliwe zakończenie. Coś co zanim zdążyła powiedzieć głośno ogłosił jej już podekscytowany Kruczek, który najwyraźniej też to odkrył...
-Chyba mamy medal! Źle policzyli belkę Bardalowi!- oznajmił i rzucił jej się na szyję.
-Właśnie zauważyłam...- pokazała trenerowi odpowiednią rubrykę i odwzajemniła jego uścisk.
-Idę to wyjaśnić do końca, powiedzcie chłopakom!- polecił i udał się w kierunku sędziów.
Stochówna jeszcze raz przeliczyła punkty Norwegów i pobiegła do przygnębionych skoczków, którzy już powoli zbierali się do busa.
-Dokąd to?! Mamy medal! Prawdopodobnie mamy medal! Jesteście wielcy!!!- krzyczała przytulając wszystkich po kolei, nawet oniemiałego Macieja, który od ich ostatniej rozmowy, a raczej od jego rozpaczliwego wyznania starał się nawet na nią nie patrzeć.
-Jak? Co? Czemu? Jakie jaja he he he.- zaśmiał się Piotrek i Kuba szybko wszystko im wyjaśnił. Po chwili na wielkiej tablicy z wynikami przy numerze trzy wyskoczyła Polska, a Norwegia spadła na czwartą pozycję, jednak po chwili ku zdziwieniu wszystkich biało- czerwoni znów wrócili na pozycję poza podium... jednak tylko na chwile.
Rozentuzjazmowany Kruczek przybiegł z potwierdzoną już informacją o brązie i wyjaśnił, że to Thomas Morgenstern zauważył błąd i zawiadomił o nim sędziów, którzy wszystko sprawdzili. W Polskim obozie zapanowała nieopisana radość, na twarzach każdego... bez wyjątku malował się wielki uśmiech! Za to zawiedzeni i załamani zawodnicy ze Skandynawii ze łzami w oczach wręcz uciekali od wścibskich i nachalnych dziennikarzy, chcących za wszelka cenę pokazać ich chwilę załamania w mediach.
Polscy bohaterowie już z większym zapałem udzielali wywiadów, Ewa robiła zdjęcia, a Anna tonęła w objęciach Jakuba co nie umknęło uwadze jego młodszego brata. Brunetka czuła, że to właśnie starszy syn Rafała, jest miłością jej życia, ale ciągłe myśli o Macieju i o jego wyznaniu z poprzedniego dnia, zmąciły jej wizje idealnego związku i nie pozwolił cieszyć się z bliskości i miłości, którą obdarzył ją jej chłopak... Właśnie chłopak... czy mogła tak o nim mówić... w końcu nie było żadnych deklaracji... wyznań... romantycznych scen... tylko ten pocałunek, od którego wszystko się zaczęło. Przez myśl przeszło jej, że jest tylko pocieszeniem, że Kuba chce zapomnieć o Anecie, dzięki niej i że jest tylko zastępstwem, ale szybko to od siebie odrzuciła. Wtedy nie wyobrażała sobie, że jej ukochany, może posunąć się do czegoś takiego... i wtedy nie wiedziała jak jej przyszłość diametralnie będzie się różniła, od tego co sobie planowała...
***
Wyjeżdżali. Val di Fiemme znów okazało się Polskie. Wywieźli z niego złoty medal Kamila, i brąz, który odebrali w trakcie bardzo uroczystej dekoracji. Mówiono, że w kraju zostaną przywitani jak bohaterowie, ale na razie o tym nie myśleli. Pakowali resztę swoich rzeczy i zanosili je do kadrowego busa, którym mieli dojechać na lotnisko. Jak zwykle panowało wielkie zamieszanie, jak zwykle ktoś coś zgubił, ktoś nie mógł czegoś znaleźć. Dlatego Anna musiała sama dać sobie radę, ze staszczeniem po schodach wielkiej, ciężkiej torby, przepełnionej samymi bez wątpienia niezbędnymi przedmiotami. Zostało jej do pokonania tylko przejście przez mało ruchliwą drogę do parkingu. I wszystko było by dobrze, gdyby nie lód, padający śnieg ograniczający widoczność i nadjeżdżający z dużą prędkością samochód, którego brunetka nie zauważyła, ale usłyszała, gdy już wydawało się za późno na ucieczkę. Jednak niespodziewanie silna męska dłoń pociągnęła ją mocno, w prawo w ostatniej chwili unikając tragedii.
-Wszystko w porządku? Coś Cię boli?- spytał Maciej i pomógł jej podnieść się z zaspy i otrzepać ze śniegu.
-Ty... co... jak... ałłł...- syknęła z bólu i chwyciła się nadgarstek.
-Panie weź pan pilnuj swojej laski bo z niej plama na asfalcie zostanie!- oburzył się kierowca owego samochodu wymachując nerwowo rękoma. Kot go trochę uspokoił i wrócił do roztrzęsionej brunetki.
-Uważaj następnym razem... błagam Cię... nie wiem co bym zrobił, jak by Ci się coś stało...- szepnął
-Maciek...
-Nie nic nie mów...- mruknął i złożył na jej ustach delikatny, niezachłanny pocałunek, który szybko przerwała.
-Maciek... ja... Kuba...
-Kochasz go?
-Ale... to nie jest takie proste... Maciek...
-Tak czy nie? Proste pytanie.
-Nie wiem...- szepnęła zrezygnowana i pobiegła do hotelu, znów zostawiając go samemu z nową porcją myśli.
-Tak myślałem...
***
No to sobie polatali w Harrachovie... szkoda... ale jeszcze przed nami Planica! A Kamil ma juz Kule praktycznie w kieszeni!:D
Pozdrawiam:D
Subskrybuj:
Posty (Atom)