środa, 26 lutego 2014

2. Val di Fiemme cz.2

      Boli, bardzo boli, kiedy ma się medal w ręce, a przez jeden skok wszystko odlatuje. Ewa tłumaczyła mężowi całą noc, że nie warto się przejmować, że to dopiero początek mistrzostw i, że każdemu się zdarzają błędy i widać, że przyniosło to rezultat, gdyż w konkursie na dużej skoczki Stoch był bezapelacyjnym zwycięzcą.
                -Mój mistrz!!!- krzyknęła blondynka i rzuciła się mężowi na szyję.
                -Nie wierzę!- szepnął Stoch i musnął delikatnie usta żony
Ania również nie mogła w to uwierzyć. Od kąd pamiętała, je brat mówił, że marzy o mistrzostwie i właśnie na jej oczach te marzenia się spełniały.
                -Kamil!- wrzasnęła i po chwili obie z Ewą wisiały na jego szyi. Niestety przepisy przepisami i mistrz musiał szybko udać się na kontrolę, a najważniejsze kobiety w jego życiu poszły pozbierać rzeczy i zadzwonić do rodziców Stochów.

Po powrocie do hotelu nic nie wskazywało na to, żeby ktokolwiek z kadry szybko położył się spać. Na nic zdało się błagania trenera, że został jeszcze konkurs drużynowy i że nie czas na zabawy tylko trzeba się wyspać i rano wstać na trening. Zrezygnowany Kruczek pogratulował jeszcze raz podopiecznym i poszedł spać.
               


               -Panie Łukaszu! Panie Łukaszu!- jakaś kobieta bezskutecznie próbowała dobić się do drzwi trenera.
                -O tak, wołała mnie pani?- spytał zdziwiony
                -Jest trzecia w nocy! Nie jesteście tu sami! Mógłby pan uspokoić swoich podopiecznych...! To jest jakaś szopka! My przywykliśmy do współpracy z cywilizowanymi ludźmi!- krzyknęła
                -O rany bardzo przepraszam, rzeczywiście się zagalopowali... przecież im mówiłem, żeby nie przeginali! Przepraszam jeszcze raz, zaraz zrobię porządek.- obiecał i ruszył do pokoju Maćka i Piotrka, w którym zabawiało się całe towarzystwo. Pukał i stukał, ale nie doczekał się żadnej reakcji, w końcu delikatnie nacisną klamkę. Ku jego przerażeniu w środku nie było nikogo tylko z głośników wydobywała się głośna muzyka. Nie wiele myśląc podszedł do sypialni, którą Ania dzieliła z Ewą i Marceliną, ale dziewczyny spały, a po skoczkach nie było żadnego śladu. Zdezorientowany Kruczek, wrócił do siebie, odnalazł komórkę i wykręcił numer do Kamil, jednak po kilku sygnałach włączyła się sekretarka, nie poddawał się i próbował się skontaktować z Maćkiem, Piotrkiem, Dawidem i Stefanem jednak żaden nie odbierał. Wszystkiego się mógł spodziewać, ale, że jego podopieczni po osiągnięciu takiego sukcesu znikną gdzieś w nocy, nigdy nie pomyślał!
Zaczął dobijać się do pokoju, który Sobczyk dzielił ze Skrobotem. Zaspany Grzegorz delikatnie uchylił drzwi:
                -Rany Boskie Łukasz, dobrze się czujesz?! Jest środek nocy!- mruknął
                -Gdzie są chłopcy?- spytał
                -Coś ty zwariował? Śpią, przecież... środek nocy...- pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
                -No właśnie nie śpią! I nigdzie ich nie ma!!!- Kruczek był już bardzo zdenerwowany.
                -Co?- spytał zdziwiony asystent i podrapał się po głowie.
Nagle po drugiej stronie korytarza rozległ się hałas przypominający tłuczone szkło i zza rogu wyszedł zadowolony Piotrek, a za nim pozostali kadrowicze:
                -A no widziałeś jak się Gregorek pieklił! He he he chciałby to Twoje złotko na pewno...oj chciałby!- zaśmiał się Wiewiór i poklepał Stocha po ramieniu
                -Zamknij się! Jeszcze kogoś obudzisz, od początku mówiłem, że to zły pomysł iść do Austriaków...- szepnął lider
                -Właśnie! Też mi się to nie podobało! Pointner prawie nas nakrył!- dodał Maciek
Łukasz wepchnął Sobczyka do pokoju i ruszył na przywitanie podopiecznych.
                -Panowie może mi łaskawie opowiecie co i gdzie robiliście o tej porze ?!- zapytał i zmierzył ich wzrokiem
                -Eee no bo my tego... no...- Żyła zaczął się jąkać.
                -Tak się przechadzaliśmy...- zaczął Dawid
                -Tyle emocji... chcieliśmy ochłonąć...- kontynuował Stefan
Kruczek słuchał historii swoich podopiecznych, a krew coraz bardziej się w nim gotowała.
                -Ah tak... to bardzo ciekawe, bo jeszcze przed chwilą mówiliście, że widzieliście się z Gregorem i Alexem...- odparł spokojnie
Chłopcy zaczęli się jąkać, aż w końcu Maciek przyznał, że świętowali z Austriakami.
                -Ale to nie tak... my tylko szliśmy tak trochę porozmawiać... pogratulować...- zaczął Piotrek- Kocur ty kapusiu!- warknął do kolegi
                -Dosyć!- krzyknął Łukasz- Rano porozmawiamy!- zakończył i wrócił do sypialni.

***
                Skoczkowie zeszli na śniadanie w świetnych humorach. Prawie zapomnieli o nieporozumieniu z trenerem z nocy i ciszyli się nadal, ze jest w śród nich Mistrz Świata. Kruczek też zdawał się zapomnieć o nocnych wędrówkach, nie chciał psuć atmosfery dał im tylko delikatnie znak, że jeżeli jeszcze raz coś wymyślą to będzie z nimi źle.
                -Aniu co powiesz na spacer?- Maciek niespodziewanie zaczepił siostrę Stocha
                -Czemu nie...- odparła i wzięła łyk gorącej kawy
                -Po treningu?- zapytał
Brunetka kiwnęła głową i wróciła do pałaszowania kanapki z żółtym serem i ogórkiem. Coraz bardziej zaczęła się przekonywać do młodszego Kota, ale czuła, że między nimi jest jakieś dziwne napięcie.
Nagle do stołówki wpadł zdyszany Kuba.
                -Te brat co tu robisz?- zdziwił się Maciek
                -Właśnie stary stęskniłeś się?- zaśmiał się Piotrek
Kuba nie odpowiedział. Patrzył mętnym wzrokiem na zgromadzonych kadrowiczów i trenerów.
                -Dzień dobry...- mruknął w kierunku Kruczka, który zakrztusił się sałatką i podszedł do stolika przy którym siedziała Ania, Ewa Maciek i Kamil. – Gratulacje mistrzu!- podał Stochowi rękę.
                -Dzięki, ale ostrzegam jeszcze raz powiesz do mnie mistrzu to oberwiesz!- zaśmiał się Kamil.
     -Brat co tu robisz?- Maniek ponowił pytanie.
Kuba rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu, wszystkie pary oczy były skierowane na niego. Rzeczywiście nie miał prawa tam być. Nikogo nie uprzedzał, nikogo nie pytał. Tylko wsiadł w samolot i przyleciał tak szybko jak mógł. Pełen skrajnych uczuć. Chciał jak najszybciej porozmawiać z jedyną osobą, która go rozumiała i nie oceniała...
                -Eee potem Ci wyjaśnię... Aniu mogę Cię na chwilę prosić...- mruknął i lekko uśmiechnął się do brunetki.
                -Pewnie. – odparła wesoło, wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Ewą i ze starszym Kotem udała się do pokoju.
Po chwili byli już na górze. Siostra Stocha wiedziała, że coś trapi jego przyjaciela, ale nie chciała naciskać.
                -Ania...- szepną i spuścił głowę.
                -Co się stało?... Kubuś...- spytała niepewnie
                -Nie wiem... nie wiem od czego zacząć...- powiedział jeszcze ciszej i Ania mogła przysiąc, że po jego policzku spłynęła się pojedyncza łza.
                -Spokojnie... opowiedz co się stało... bo wiem, że coś jest nie tak...  przyjechałaś tu tak nagle...- zaczęła i przytuliła go delikatnie, a on schował twarz w jej włosach, które pachniały jak zawsze owocowym szamponem.
                -Aneta...- mruknął - Zakochałem się w niej...byliśmy parą od jakiegoś miesiąca...nic Ci nie mówiłem... nic nikomu nie mówiłem, nie chciałem zapeszyć... i ona... ona... powiedziała mi ostatnio, że ma mnie gdzieś, że nie chce mieć ze mną już nic wspólnego bo jestem nieudacznikiem i przegrywam z juniorami i odeszła do innego...- wyrzucił z siebie, a po jego policzkach zaczęło spływać coraz więcej łez.
                 -Kubuś...- mocno przytuliła go do piersi - Ona nie była Ciebie warta... nie rozumiem jak można kogoś takiego jak ty nazwać nieudacznikiem?! Nie mieści mi się to w głowie... Jesteś świetnym człowiekiem... nie myśl o niej, daj sobie spokój... masz tu prawdziwych przyjaciół, którzy na pewni nie oceniają Cię, przez pryzmat zwycięstw czy porażek na skoczni...- wyszeptała
                -Ja... ja myślałem, że między nami będzie jest coś poważnego...jestem beznadziejny...- łzy nadal spływały mu po policzku. Ania ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała w zaszklone oczy. Malował się w nich niesamowity smutek i ból jakiego dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała u przyjaciela.
                 -Nie jesteś beznadziejny, zapamiętaj to sobie!- oznajmiła. Zdziwiony skoczek dotknął zimną dłonią jej rumianego policzka i niebezpiecznie się do niej zbliżył. Po chwili ich usta złączyły się w delikatny, niezachłanny pocałunek, który przerwało niespodziewane wtargnięcie Macieja do pokoju. 
Młodszy skoczek zastygł w bezruchu. Nie wiedział co ma myśleć, czuł... jak by dostał w policzek od kogoś bliskiego, ale nie wiedział czemu. Coś się w nim zagotowało, nie panował nad tym, wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami i już po chwili opuścił hotel. Całe pozytywne nastawienie jakie zyskał po konkursie na dużej skoczni, prysło jak mydlana bańka. 

                Szedł przed siebie bez większego celu, rosnąca w nim agresja powodowała, że miał ochotę coś komuś zrobić... coś Kubie zrobić... ale nie umiał sobie odpowiedzieć dlaczego... dlaczego widok pocałunku Ani i Jakuba tak na niego wpłyną i tak wyprowadził go z równowagi...

***

             -Aniu... czy ty coś... z moim bratem?- Kuba spytał niepewnie.
Zdziwiona brunetka patrzyła na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął młodszy Kot. Nie mogła zrozumieć, czy wysłała mu jakieś sygnały na podstawie, których mógł pomyśleć, że coś między nimi jest i tak się całować. Pocałunek z pod domu Stocha wyjaśnili sobie dawno i zgodnie stwierdzili, że nic to nie znaczyło.
             -Aniu...- z zamyśleń wyrwał go głos Jakuba- Czyli tak... przepraszam... nie powinienem Cię całować...- mruknął
             -Kuba nic mnie z Maciejem nie łączy! Syndrom księżniczki się najwidoczniej odezwał...- westchnęła- Nie ważne, przejdzie mu...- wysiliła się na delikatny uśmiech.
             -Psuję wszystko...Aneta... teraz Maciek się na mnie pewno obrazi... jeszcze nie wiem za co... i na pewno zepsułem coś między nami... świetnie! Nic tylko sobie strzelić w główkę...
             -Mówię, że nic nie ma między mną, a Maćkiem! A ty niczego nie psujesz!- krzyknęła i mocno go przytuliła.


***

         Ewa siedziała z Kamilem na jednej z ławek przed hotelem. Stoch był bez wątpienia najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Miał kochającą, wierną żoną, oddanych przyjaciół, cudowną siostrę, wspaniałych rodziców, najlepszego na świecie trenera, wyjątkowych kibiców, którym teraz zafundował tyle pozytywnych emocji, a dodatkowo w jego hotelowym pokoju, w jednej z szuflad spoczywał złoty medal. Czego chcieć więcej? Ewa też nie mogła narzekać, jednak czegoś jej brakowało... dobrze wiedziała czego. Bałą się poruszać temat dziecka w takim momencie, ale nie mogła się powstrzymać. Patrząc na zdjęcia córeczki Morgensterna, Huli, Żyły czy Bardala nie mogła przestać myśleć o swoim potomstwie.
            -Kamiś...- zaczęła niepewnie - Przepraszam, ale muszę...- szepnęła
            -Wiem do czego zmierzasz. Obiecałem, że w Val di Fiemme wrócimy do tego tematu i obietnicy dotrzymam! Wiem jak bardzo Ci zależy na dziecku i przyznam, że zdobywając ten medal zrozumiałem, że to jest najwyższy czas...- odparł spokojnie
            -Czyli to znaczy, że...
            -Tak ! Zgadzam się, chcę mieć z Tobą dzieci!- ogłosił i przytulił żoną.



***

No i po igrzyskach teraz czas na walkę o Kryształową Kulę. Mam nadzieję, że to dzisiejsze to był tylko taki mały wypadek i nasz Mistrz szybko odzyska żółtą koszulkę!

Pozdrawiam:*

czwartek, 13 lutego 2014

1. Val di Fiemme

      Po konkurach w Niemczech cała ekipa od razu udała się do włoskiego Val di Fiemme na długo wyczekiwane Mistrzostwa Świata. Oczywiście Kamil był stawiany na pozycji jednego z kandydatów do złota i mimo próśb trenera żeby nie rozdawać medali przed konkursem media rozpisywał się o jego wspaniałej formie i olbrzymich szansach na sukces. Na jego barkach bez wątpienia spoczywał wielki ciężar i odpowiedzialność.
       Do Włoch pojechał również Adam Małysz. To on dziesięć lat wcześniej został tam podwójnym mistrzem świata i ustanowił rekordy na obydwóch skoczniach, które nie zostały jeszcze pobite. Jak sam twierdził przyjechał dopingować biało czerwonych i liczył na pierwszy w historii medal z drużynie.
W Predazzo pojawiła się również Ania, która pozytywnie wpływała na atmosferę w drużynie i po tej fatalnej dyskwalifikacji bardzo pomogła Kamilowi. Oczywiście była też prawą ręką trenera, który gdyby nie ona za pewne nadal tonąłby w stercie dokumentów w Niemieckim hotelu. 
        Ani siostra Stocha, ani Maciek nie wracali do sytuacji ze spaceru. Nie umieli wyjaśnić co ich do tego skłoniło, dlaczego żaden z nich w porę nie zaprotestował i uznali, że nie będą do tego wracać i nie wpłynie to negatywnie na ich relacje.

***

      Ewa dotarła do Predazzo wcześniej niż było to w planie, ale nie uprzedzała Kamila chciała mu zrobić niespodziankę. Powiadomiła tylko Anię i wpadła do hotelu kiedy skoczkowie przygotowywali się do przed konkursowej serii próbnej. Wiedziała, że nie powinna rozpraszać męża przed tak ważnym konkursem, ale nie mogła się powstrzymać i pobiegła się przywitać.
     -Kogo tam diabli znowu niosą?!- zdenerwował się Stoch, kiedy po raz kolejny ktoś przeszkodził mu w przygotowywaniu się do konkursu.
     -Piękne przywitanie...- zaśmiała się Ewa i rzuciła się mężowi na szyje.
     -Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony i odwzajemnił uścisk.
     -No myślisz, że mogłabym opuścić ten konkurs i zostawić Cię samego! Wpakowałyśmy się z Cysią do wcześniejszego samolotu i jesteśmy!- ogłosiła radośnie
     -Czemu nie powiedziałaś?
     -To miała być niespodzianka, tylko Anka wiedziała!
     -A to jędza z Ciebie, żeby spiskować z moją siostrą no no no...
     -Ty teraz idź pospiskować ze skocznią i zrób nam wszystkim niespodziankę w postaci złotego medalu mistrzu!- musnęła go delikatnie w policzek i wyszła z pokoju.

***

      Dwie godziny później wszyscy byli już na skoczni. Ania, Ewa i Marcelina zajęły swoje miejsce zaraz przy barierkach, trener załatwiał jakieś ostatnie formalności, a zawodnicy pomału udali się w kierunku wyciągu by oddać swój próbny skok. Na trybunach nie brakowało oczywiście kibiców z biało czerwonymi flagami, gotowych do dopingowania całej polskiej drużynie. Oczekiwania były naprawdę duże!
      I w końcu, o godzinie siedemnastej na belce pojawił się pierwszy zawodnik. Mimo, że według pomiarów, warunki były sprzyjające, długo czekano na skoki powyżej 95 metrów. Nieźle spisał się reprezentant gospodarzy; Andrea Morassi, który jako pierwszy przekroczył czerwoną linię i uzyskał 96,5 metra. Kolejni zawodnicy lądowali bliżej i wszyscy mieli nadzieję, że zmiana na miejscu dla lidera nastąpi po skoku Dawida. Skoczek usiadł na belce, poprawił wiązania i gogle, przeżegnał się jak to miał w zwyczaju i mocno się odepchnął. Ania zacisnęła kciuki i spojrzała na wielki telebim, na którym widniała już sylwetka Kubackiego w locie. Eh... 93, 5 metra nie były na pewno szczytem marzeń zarówno jego jak i kibiców. W tym momencie Dawid nie był nawet pewny czy awansuje do drugiej serii...
      -No cholera jak zwykle go zniosło na prawo!- zaklął Stefan
      -Spokojnie, takie życie, zaraz będzie Piotrek!- pocieszała Marcelina.
Dawid nawet nie podszedł do kolegów. Minął polską grupę i udał się do szatni, wiedział, że stać go było na więcej i chciał przetrawić to w samotności, co jednak nie było mu dane. Zaraz za nim do szatni wskoczyła Ania:
      -Te blondyn co tu siedzisz, teraz nie pora na wpadanie w depresję! Zaraz Pietrek, Maniek i Kamil będą skakać!- krzyknęła i poklepała skoczka po plecach
      -Proszę Cię nie pajacuj... jednego Piotrka już mamy i starczy... nie jest mi teraz jakoś do śmiechu...- mruknął
      -Piotrek jest jeden i Ania jest jedna i jak byś nie zauważył jest z niej wyjątkowa optymistka więc rusz dupę i idziemy kibicować!
       -Nie mam ochoty...
       -No myślałam, że tylko Maciek jest taki mrukowaty, ciężki w obyciu i marudzący! No zaraz, jesteście drużyną, więc zachowujcie się jak drużyna i wspierajcie się! Miło by ci było jakbyś miał skakać, albo  byś wygrał, a Kamil czy tam któryś inny uciekł by do szatni i miałby gdzieś jak Ci poszło?!- spytała
      -Nie wiesz jak to jest zawalać kolejny skok na tak ważnej imprezie więc sobie daruj i wyjdź!
      -Dawid...
      -Powiedziałem wyjdź!- krzyknął i rzucił rękawiczką o ścianę.
Ania wybiegła z szatni trzaskając drzwiami. Rozumiała, wszystko rozumiała; emocje, zmarnowana szansa... ale na tym świat się nie kończy.
Zdenerwowana podeszła do polaków, którzy właśnie gratulowali Maćkowi ponad stu metrowego skoku, po którym zakopiańczyk zajmował trzecią pozycję z malutką stratą do lidera; Takeuchiego.
      -Ej nie mów, że nie widziałaś mojego skoku...- szepnął zawiedziony Kot
      -Przepraszam...taka tam mała interwencja mi wypadła, ale gratulacje!- odparła i mocno go przytuliła.
      -No dobra wybaczam, wybaczam.- zaśmiał się.
Po chwili wszyscy stali z mocno zaciśniętymi kciukami i wpatrywali się w belkę startową, na której pojawił się Kamil. Ewa wstrzymała oddech. Miała do swojego męża wielkie zaufanie i wiedziała jakie są jego umiejętności na skoczni i na co go stać, ale mimo to bardzo się denerwowała, czy wszystko pójdzie tak jak ma pójść, tak jak on i wszyscy biało czerwoni sobie wymarzyli. Kawałek dalej stał skupiony Adam Małysz. Gorąco liczył na to, że Kamilowi się uda dokonać tego czego on dokonał dziesięć lat wcześniej i, że Val di Fiemme znów okaże się szczęśliwe dla polaków.
Łukasz dał znak i Kamil już się rozpędzał... wybił się... leciał i... jesttt 102 metry dały mu prowadzenie!
Skoczek odpiął narty, pomachał do kamery i udał się w kierunku miejsca dla lidera, gdzie czekały już na niego Ewa z Anią i rzuciły mu się na szyję.
      Na belce pojawiali się kolejno: Freund, Jacobsen i Bardal, który po skoku na 103 metry wyprzedził Kamila o niespełna trzy punkty. Kończący pierwszą serię; Gregor Schlierenzauer nie zachwycił odległością, ale ze względu na wiatr, okazało się, że zajmował trzecie miejsce.

Przerwa między seriami dłużyła im się niemiłosiernie. Niestety tak jak się wydawało Dawid nie awansował do drugiej serii zajmując pechowe 31 miejsce, Piotrek był 26, a Maciek 11, co oczywiście go nie satysfakcjonowało:
      -Anula, a ty mi powiedz co z Tobą i Maciejką?- spytała Ewa, kiedy skoczkowie udali się już w kierunku skoczni i zostały same.
      -O co Ci chodzi?
      -Jak o co... mała ty mi tu nie ściemniaj! Pani Kazia z naprzeciwka powiedziała, że widziała jak się z nim całowałaś... no słucham jak to było...?- zapytała wprost
     -Eh to nie tak. Nie rozmawiajmy o tym teraz... o patrz Koudelka już na belce!- ogłosiła brunetka i odeszła w stronę barierek, zostawiając zdziwioną Ewę.
Po kilku minutach skok oddał pierwszy z Polaków; Piotrek. Odległość prawie taka sama jak za pierwszym razem pozwoliła mu nie tylko utrzymać 27 miejsce, ale również awansować o kilka pozycji, gdyż kilku skaczących po nim zawodników lądowało bliżej.
Następnym biało- czerwonym był Maciek. Kiedy wybijał się z progu siostra Stocha zamknęła oczy i zacisnęła mocno pięści wbijając sobie paznokcie w rękę. Bała się, że Maniek nie utrzyma swojego miejsca i znów będzie chodził z kwaśną miną ( do pary z Dawidem, który nie pojawił się od swojego pechowego skoku) i denerwował wszystkich w koło. Skoczek nie doleciał w prawdzie do setnego metra, ale odległość jaką uzyskał pozwoliła mu utrzymać swoją jedenastą pozycję. W miarę zadowolony pomachał do kamery i podszedł do Ani i Ewy. W trójkę oczekiwali skoku Kamila, od którego dzieliło ich jeszcze ośmiu zawodników.
-Proszę państwa na naszych oczach pisze się nowa historia! Czy to możliwe, żeby dziesięć lat po Adamie Małyszu na skoczni we Włoskim Predazzo ponownie tryumfował polak! O tak wszystko jest możliwe! Kamil to potrafi, Kamil da radę! Proszę państwa pod skocznią czeka już na niego żona, siostra i koledzy z drużyny, wszyscy mocno zaciskają kciuki! Leć Kamil, daj nam powód do wielkiej radości!- krzyczał polski komentator, kiedy Stoch przygotowywał się do swojego skoku.
      Usiadł na belce odepchnął się i poleciał, po złoto, po medal, po sukces, ale niestety... tylko 97 metrów... dało by mu to pewno brązowy medal, ale niskie noty, spowodowane błędem przy lądowaniu, spowodowały, że wylądował na siódmym miejscu...
Nawet nie zdjął nart, przykucnął i schował twarz w dłoniach. Wśród polskich kibiców i sztabu zapanowała cisza. Wszyscy wpatrywali się w wielką tablicę pokazującą, że mistrzem świata na normalnej skoczni został Anders Bardal i na załamanego Kamila, niemogącego nawet opuścić zeskoku.
      -Nie wierzę...- szepnęła Ewa i spojrzała ze łzami w oczach na swojego męża
      -Kurcze... a było tak blisko...-  dodała Ania i przytuliła bratową.
Kamil w końcu odpiął narty, ale nie zdjął gogli, nie chciał pokazać światu swoich łez. Ruszył chwiejnym krokiem w kierunku kolegów, nie mógł uwierzyć jak doszło do tego, że zaprzepaścił szanse na naprawdę świetny wynik. Pogratulował Bardalowi, który próbował go pocieszyć, ale wyminął go i poszedł do szatni.
      -Idź do niego, on Cię teraz potrzebuje... nie może być sam.- szepnęła Ania.
Ewa niepewnie podeszła do męża i bez żadnych zbędnych słów, mocno go przytuliła. Było jej go tak bardzo żal, wiedziała, że jest silny psychicznie, ale bała się, że ta porażka go mocno podłamie.
      -Przepraszam...- wyszeptał i mocniej ją przytulił.
     -Za co?- spytała zdziwiona. - Kochanie... przecież nic się nie stało i tak jesteś moim mistrzem... pokażesz jeszcze na co Cię stać...
      -Ewa to miał być medal dla Ciebie. Miałem stanąć na podium dla Ciebie... przepraszam, że tak wyszło... czuję się z tym fatalnie...- łzy spłynęły po jego policzkach.
      -Kamil, nie masz za co przepraszać...- odparła spokojnie i również zaczęła płakać.
Chwilę później Stoch udał się na kontrole, nadal nie zdejmując gogli.
Wszyscy żałowali lidera, nawet Maciek nie rozwodził się na temat swojego niezbyt udanego występu i razem z Anią zastanawiał się jak mogło do tego dojść i jak teraz pomóc koledze. Trener Kruczek z niezbyt wyraźną miną cierpliwie udzielił wywiadu dla jakiejś zagranicznej telewizji i przyszedł do swoich podopiecznych. Nie chciał ich już dopijać analizami skoków, sytuacja była bardzo trudna dla całej drużyny...
      Kamil wyszedł z pomieszczenia w którym przeprowadzana była kontrola sprzętu i już miał iść do busa, kiedy złapał go za rękę "dziennikarzyna" Sebastian Szczęsny:
      -Obok mnie Kamil Stoch po konkursie na normalnej skoczni. Drugi po pierwszej serii, ostatecznie wylądował na ósmym miejscu. Powiedz to te warunki?
      -Nic...- mruknął smutnie
      -Ja wiem, że trudno jest skomentować, ale czy to jakiś Twój błąd?- drążył dziennikarz.
      -... to był mój błąd, zawaliłem ten skok... jest mi głupio, źle i jestem tak zły, że zaraz nie wiem...- odparł i nerwowo potarł ręką nartę.
Ania widząc jak dziennikarz męczy jej brata postanowiła wkroczyć do akcji. Podeszła zdecydowanym krokiem do Szczęsnego:
     -Przepraszam bardzo, ale Kamil jest pilnie proszony do trenera.- odparła krótko i pociągnęła bruneta za rękę. Po chwili byli razem w pustej już szatni.
    -Dziękuję, że mnie uratowałaś... nie mam ochoty tłumaczyć temu natrętnemu dziennikarzowi co schrzaniłem...- westchnął
        Ania podeszła do niego i delikatnie zsunęła mu gogle, z którymi się nie rozstawał od chwili felernego skoku. Takiego smutku jeszcze nie widziała w oczach brata. Serce jej się krajało. Mocno go przytuliła:
    -Posłuchaj: to tylko jeden konkurs, nic Ci się nie stało, możesz walczyć na dużej skoczni i jestem przekonana, że tam pokarzesz, kto tu jest najlepszy! Jestem też pewna, że za rok w Soczi zdobędziesz to czego Adam nigdy nie zdobył o czym tak marzysz od początku Twojej przygody z nartami; złoty medal. Tylko musisz skupić się na tym co Cię czeka, a ten konkurs... było minęło.- szepnęła
     -Miałem medal w garści... nie wiem jak to się mogło stać...
     -Ciii nie myśl już o tym...

***

     Pół godziny później byli już w hotelu. Po drodze nikt nie był skory do rozmowy, Piotrek z początku starał się rozweselić towarzystwo, ale kiedy Maciek delikatnie zasugerował mu, że to nie pora na żarty, odpuścił.
Kamil był w okropnym humorze. Rozmowa z Anią trochę go podbudowała, ale nadal nie mógł sobie poradzić z porażką.

Łukasz zrezygnował z wieczornej odprawy, więc zawodnicy w nie najlepszych nastrojach udali się do pokojów.
     -Ania, chodź musimy coś wymyślić... jakoś mu pomóc...- szepnął Maciek
   -Poszedł z Ewą, myślę, że jak spokojnie porozmawiają to mu pomoże, ale masz rację coś trzeba wymyślić. Rodzice dzwonili, martwią się... - odparła - W ogóle Maniek zadziwiasz mnie! Zacząłeś myśleć o innych!- dodała zadowolona
     -Zmieniasz mnie!- zaśmiał się i mocno ją do siebie przytulił. -Na lepsze...- dodał ciszej...

***

I pierwszy rozdział drugiej części. To dopiero początek emocji w Val di Fiemme.

Trzymamy kciuki w sobotę!!!

Pozdrawiam :*